Niedawno po fejsbuku krążył taki filmik:
Myślę, że gdyby ktoś nagrał moje reakcje z 10 października, mógłby je spokojnie do niego wkleić, jako taki bonus świadczący o tym, że dorośli też się cieszą spotykając swoich idoli.
Wiśle kibicuję od początku mojej przygody z piłką nożną, czyli równo od dwunastu lat. Pamiętam ogromny plakat nad łóżkiem: Żurawski, Szymkowiak, Kłos, Frankowski, Majdan... O ten, właśnie ten:
![]() |
fot. antykwariatsportowy.pl |
Oczywiście tradycyjnie szukałam wejścia dla mediów, a kiedy je znalazłam okazało się, że zabrakło kamizelek foto i będę musiała paradować w granatowej TV. Do tego przygotowano dla mnie akredytację dla prasy zamiast dla foto. Miły pan coś na niej wpisał, ale i tak byłam najmniej fotoreporterską fotoreporterką tego dnia :-D
Na stadionie przy Reymonta byłam dwa lata temu jako kibic, ale kiedy weszłam na murawę z aparatem... Emocje nie do opisania. A najlepsze i tak miało dopiero nadejść.
Najpierw na boisku pojawiła się obecna drużyna Wisły, potem spiker zaczął wyczytywać nazwiska legend. Wpatrywałam się w ten tłum piłkarzy, a jego ciągle nie było... Wybiegł na samym końcu. Radosława Sobolewskiego darzę wielką kibicowską miłością, odkąd zjawił się w Wiśle, teraz jest jedynym powodem, dla którego gdzieś tam po cichu kibicuję Górnikowi Zabrze. No łezki w oczach no :-)
Mecz był dość... jednostronny. Wisła wygrała z Gwiazdami 6:1.
![]() |
Sędzia Jakub Ślusarski jest ciągle uśmiechnięty, nawet podczas meczów. |
![]() |
Po tej stronie boiska warunki do fotografowania były... takie sobie. |
![]() |
Rolę sędziego technicznego pełnili kibice. Przed meczem można było "wykupić" różne zadania, a dochód powędrował na konto Wisły, która od jakiegoś czasu ma problemy finansowe. |
![]() |
Oho, będzie rzut karny! |
Po spotkaniu szaleni towarzysze wyprawy postanowili wbić na pomeczowe afterparty. Oczywiście się nie udało, za to miałam okazję zobaczyć z bliska prawie wszystkich zawodników. Niby mogłam też sobie porobić z nimi zdjęcia, ale zależało mi tylko na Sobolu. No i mam!
Czas jednak powrócić do codzienności. 22 października udałam się do Bogunic, gdzie gra LKS Adamowice. Zajmujący drugie miejsce w tabeli B klasy gospodarze zmierzyli się tego dnia z LKS-em Lyski, który był czwarty, ale nie przegrał jeszcze żadnego meczu. Warto było tam być, przede wszystkim dla tego klimatycznego boiska.
Średnio nadawało się do gry, ale nie było innego wyjścia. W pierwszej połowie każda z drużyn miała po kilka świetnych sytuacji na zdobycie gola, ale padła tylko jedna bramka, i to tuż przed przerwą. Strzelili gospodarze.
W 63. minucie było 2:0 po bramce samobójczej. Minęło 120 sekund i... znów samobój, tym razem piłkę do siatki skierowali gospodarze. Lyski starały się zmienić wynik, co udało się w doliczonym czasie gry, a wyrównał zawodnik, który wszedł na boisko kilkanaście minut wcześniej.
LKS Adamowice - LKS Lyski 2:2 (1:0)
Bramki:
1:0 Andrzej Marek 45'
2:0 Szymon Przygoda 63' sam.
2:1 Andrzej Marek 65' sam.
2:2 Czesław Wojciechowski 90+2'
22.10.2015r. Boisko w Bogunicach. Widzów: 130.
.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz