niedziela, 2 lutego 2014

Ale to już było... (cz. I)

1/12 nowego roku za nami, a ja jeszcze nie zrobiłam tego, co nas atakowało ze wszystkich portali i blogów miesiąc temu - czyli podsumowania 2013 roku. Postanowiłam więc przerwać słodkie lenistwo, przejrzeć niemałych rozmiarów fotograficzne archiwum, pomyśleć, powspominać i... oto jest, alfabet roku 2013.




Akredytacje - wiszą przy moim biurku niczym trofea. Bo o ile na mecz któregoś z LKSów idę z marszu, to od II ligi w górę zaczynają się schody. Jeśli chcę pokręcić się przy murawie w przecudnej urody kamizelce foto, muszę wysłać wniosek i czekać na odpowiedź. W 2013 roku zaczęłam wojaże po boiskach Ekstraklasy, podczas których przeżyłam wiele miłych momentów...

Ta zakapturzona postać to autorka bloga.
...między innymi spotkanie z sędzią Marcinem Borskim. Poznałam też Tomka Musiała, Rafała Rostkowskiego, Krzysztofa Myrmusa i kilku innych ekstraklasowych sędziów. Spotkania z panem Borskim dawały mi kopa do pójścia na kurs sędziowski. Na razie zdałam egzamin teoretyczny :-P

Do zostania sędzią motywuje mnie to zdjęcie.
Czuję się groundhopperką i groundspotterką w pełnym tych słów znaczeniu po wyprawach do Czech. W marcu stadion Baníka Ostrava zobaczyłam tylko z daleka, ale minął trochę ponad miesiąc i siedziałam sobie na jego trybunach oglądając mecz ze Slovanem Liberec. Po kilkunastu dniach zbadałam zakamarki obiektu Sparty Praha i przez dwa poranki pierwsze, na co patrzyłam, to stadion Viktorii Žižkov. A jesienią przy okazji wycieczki do Ołomuńca zobaczyłam stadion Sigmy. Tzn. ledwo zobaczyłam:


Dobrych zdjęć udało mi się trochę zrobić. Ale też nieraz siedziałam przed komputerem z facepalmem i zastanawiałam się, co ja w ogóle robię w tej branży :-D W sumie zdjęć sportowych zrobiłam prawie 35 tysięcy (:-O). Chciałam wybrać zdjęcie roku, ale nie, nie dam rady, zbyt subiektywnie patrzę na swoje foty. To jedna z tych, na której widok myślę: wtf, jak to zrobiłam xD


Estadio Rafako, stadiony KSu i RTP Unia, boisko w Studziennej i Markowicach - tam bywałam w 2013 najczęściej.


Fatalna pogoda. Pogoda kilka razy dała mi (i piłkarzom, i sędziom, i kibicom) w kość. Nie wiem co gorsze - kiedy palce zamarzają ci tak, że nie możesz zrobić zdjęcia, kiedy jedziesz na mecz rowerem w kaloszach i foliowym płaszczu przeciwdeszczowym, a aparat owijasz jednorazówką, żeby utrzymać go we względnej suchości, czy kiedy przychodzisz na mecz w 70-stopniowym skwarze, a dookoła boiska nie ma ani jednego drzewa i siedzisz przez dwie godziny w pełnym słońcu (a generalnie upał to już dla ciebie 25 stopni).

W deszczu walczyli seniorzy...

...ale większy szacun należy się dzieciakom - tu mecz trampkarzy Borucin - Grzegorzowice.

Biała Gwiazda. Trochę się naczekałam na ten moment, bo aż 10 lat. Ale nie jest ważne jak długo - ważne, że się udało! Byłam na meczu Wisły Kraków przy R22! Choć ogólnie mogę stwierdzić, że mimo iż byłam na trybunach jako kibic, to mentalnie stałam na dole przy banerach z Nikonem w dłoni xD


Halowa Liga Piłki Nożnej, czyli coś, bez czego wpadłabym w depresję podczas międzyrundowej przerwy. Pod względem fotograficznym zadanie niełatwe, bo ciągle nie dorobiłam się sprzętu typowego na halę, ale moja miłość do futsalu rośnie. Czego dowodem jest m.in. wygrany konkurs nt. halówki i jej przepisów :-D


Inne sporty. Oprócz piłki nożnej jestem też fanką koszykówki. Rozwój basketu idzie w moim mieście w dziwnym kierunku, bo w 2012 roku roku powstał pierwszy klub, a w tym sezonie do rozgrywek przystąpiła kolejna, nowa raciborska drużyna. No, ale ważne, że coś się dzieje. Za to siatkówka nudzi mnie niemiłosiernie, czego nikt z moich znajomych nie rozumie.


Jeleń, Głowacki, Żewłakow czy Mila - w końcu miałam okazję zobaczyć z bliska swoich wieloletnich idoli. Cieszyłam się też jak głupia na spotkanie z Radosławem Sobolewskim, który był, jest i będzie zawsze moim ulubionym piłkarzem, ale pechowo najpierw zabrakło go na meczu Piasta z Wisłą, a potem przeniósł się do Górnika. W sferze marzeń jak na razie pozostaje też uściśnięcie dłoni Marcinowi Wasilewskiemu. Oraz Jerzemu Dudkowi i Maciejowi Żurawskiemu, co na boisku będzie niestety niemożliwe, ale liczę na powtórkę z Chorzowa, gdzie idąc do toalety natknęłam się na Kamila Kosowskiego (tylko nie mów Adam, że dalej mi nie wierzysz!).


Kłopoty. Żeby nie było, że życie fotoreportera-groundhoppera to tylko brokat, tęcza i jednorożce. Najbardziej wujowym wyjazdem był ten na Podbeskidzie. Z lokalnych perypetii - błądzenie przez jakieś pół godziny po Kobyli w poszukiwaniu boiska, którego w końcu nie znalazłam (następnym razem byłam mądrzejsza i namalowałam sobie mapkę). Czyli w sumie, hm, dramatów nie było. Ale boli mocno to, że żeby obejrzeć mecz kadry U21, musiałam wejść na stadion Cracovii ;(

Dowód na to, że w końcu dotarłam do Kobyli.

 CDN. Jeszcze was trochę pomęczę <złowieszczy śmiech>.
.

3 komentarze:

  1. Wiesz tera to "Żuraw" ponoć na europosła startuje to się wbij na jakieś wyborcze spotkanie i uścisk zapewniony :D :P
    Dobrze znowu coś u Ciebie poczytać, u mnie chwilowy przestój. Aby do wiosny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lecę pędzę :-D
      No właśnie widziałam, że u Ciebie jakoś pusto. Mam nadzieję, że to faktycznie chwilowe i będziesz pisał dalej :-)

      Usuń
  2. Nie, nadal nie wierzę, że spotkałaś Kosowskiego! Nigdy w to nie uwierzę. Przynajmniej będziesz miała nauczkę na przyszłość, żeby robić zdjęcia wszystkiemu, co wygląda na sławne ;)

    OdpowiedzUsuń