sobota, 10 maja 2014

Nie siadaj na piłce, bo będzie jajo

Długi majowy łikend obfitował w sportowe wydarzenia. Nie na wszystkich zdołałam być (na razie nie udało mi się posiąść umiejętności bycia w dwóch miejscach naraz - ale wszystko przede mną), ale chyba dobrze wybrałam pakując się w sobotę do pociągu relacji Racibórz-Kędzierzyn, a potem przesiadając się do kibelka zmierzającego do Gliwic. Natomiast w niedzielę...




Dawno nie byłam na Ekstraklasie, a że Piast ze Śląskiem grał o porze umożliwiającej powrót do domu po jasnoku, nie miałam wyboru. W Raciborzu w tym czasie Unia grała z Podlesianką (i zwyciężyła!), a po mieście bujali się uczestnicy kolejnego Biegu Bez Granic. Przy okazji przypomniało mi się trzeciomajowe święto sprzed roku, kiedy najpierw zajrzałam na zlot VAG, potem na bieg, aż w końcu wsiadłam do pociągu i pojechałam na ROW. W międzyczasie deszcz tak dał mi w kość, że musiałam skoczyć do domu po kalosze. Dwa lata temu natomiast, pracując w poprzedniej redakcji, dostałam zadanie sfotografowania biegu i wyszło mi kilka ciekawych zdjęć. Trochę brakuje mi tego typu focenia...


Podróż do Gliwic jak zawsze przebiegała sprawnie, a za oknem można było dojrzeć pełne uroku krajobrazy.



Stacja w Kędzierzynie-Azotach.
A to już Gliwice.




Na Ekstraklasę jeżdżę kilka razy w roku. Nieważne gdzie, nieważne kiedy - zawsze trafiam na spotkania sędziowane przez pana Borskiego. Nie przeszkadza mi to - wręcz przeciwnie :-) Tym razem na liniach towarzyszyli mu Rafał Rostkowski i Dawid Golis, których również zdarzało mi się spotykać na meczach. Zamarzyło mi się wspólne zdjęcie z nimi, więc postanowiłam poczekać, aż po meczu wyjdą na rozbieganie. Minęło 15 minut, 30, 40... A sędziowie ciągle zaszyci w szatni. Autobus na mnie raczej nie zaczeka, więc zrezygnowana poszłam na przystanek.


Trochę średnio wyszło też z pogodą. W pierwszej połowie zaczęło padać i tak już zostało. Pod koniec meczu aż drżałam z zimna, a kiedy wstałam nie czułam stóp. Tenisówki to zdecydowanie nie jest obuwie na deszcz.

Po meczu z trybuny gości rozległo się: "Przestań gwiazdorzyć, ej Mila, przestań gwiazdorzyć...".





W drugiej połowie od nadmiaru wulgaryzmów i chamskich odzywek z obu stron puchły mi uszy...
W pewnym momencie wyczułam dziwny swąd. Po chwili pojawił się dym...
...serpentyny...
...i mnóstwo papierków, które spadły prosto na fotoreporterów.




Parafrazując powiedzonko z joemonstera: jest broda, jest okejka.






Carles Puyol...? David Luiz...?











Piłka niestety uciekła, a nie chciałam marnować dobrego ujęcia :-P

 No i panowie sędziowie.

Piast Gliwice - Śląsk Wrocław 0:0

3.05.2014r. Stadion Miejski w Gliwicach. Widzów: 4 703.


Wyjazd do Rybnika na mecz futbolu amerykańskiego planowałam od roku. Zawsze coś wypadało albo był problem z dojazdem. Tym razem udało mi się zabrać samochodem z running backiem i wide receiverem Thundersów (tak, ja też nie ogarniam tych nazw).


Był to pierwszy pojedynek Thunders Rybnik w nowym sezonie. Drużyna powstała w 2011 roku i występuje w PLFA II (trzeci, najniższy poziom rozgrywek) w grupie południowo-zachodniej wraz z czterema innymi zespołami.


Mecz odbył się w dzielnicy Rybnika, Paruszowiec-Piaski. Dzielnicy, w której zatrzymał się czas i której raczej nie wybrałabym jako miejsca na wieczorną przechadzkę.




Na Thundersowym boisku mecze rozgrywała niegdyś drużyna Silesia Rybnik, której udało się nawet zagościć w okręgówce. Teraz futboliści dzielą obiekt z zespołem Amatorskiej Ligi ROW, A.S. Piaski.





Co do samego meczu... Cóż, pojawiłam się na stadionie mając w głowie zarys podstaw przepisów gry. Na początku nie ogarniałam kto gdzie biegnie, dlaczego się przewracają, gdzie jest piłka, czemu sędziowie rzucają na murawę chusteczki... Zdjęciowo też nie za bardzo szło, bo wzorem pracy na piłce stanęłam za bramką i czekałam na akcję. A okazało się, że focenie futbolu wcale nie jest takie proste :-P


Z biegiem czasu wszystko stawało się coraz bardziej jasne. W zrozumieniu zasad pomagał kibicom spiker, a w robieniu zdjęć pomógł mi nieświadomie inny fotograf, który poruszał się wzdłuż boiska wraz z akcją, co zrobiłam i ja. Jeszcze tylko trzeba było się skupić na piłce, bo jeśli straci się ją z oczu, to zanim ją znajdziemy, akcja zdąży się skończyć :-P


Emocje były. Po pierwszej kwarcie prowadzili rybniczanie, potem punkty zaczęli zdobywać goście. Pierony, jak nazywa się Thundersów, nie były bez szans, ale punkty ostatecznie powędrowały do Smoków.


Był to mój pierwszy mecz futbolu amerykańskiego, ale z pewnością nie ostatni. Skomplikowana taktyka, podania, walka... Najbardziej podobały mi się sytuacje, w których zawodnik drużyny broniącej rzucał się na nogi biegnącego z piłką :-D






#24: "Spokojnie panowie, spokojnie".







Jak to szło... "Do serca przytul futbolowca..."



Biegną, łapią, przewracają się... Nie wiadomo, na co patrzeć xD 


Thunders Rybnik - Zielona Góra Dragons 8:14 (6:0, 0:8, 0:0, 2:6)

4.05.2014r. Thunders Field. Widzów: ok. 200.
.

5 komentarzy:

  1. O nawet moja dzielnica załapała się na bloga (Piaski) ;-), mała korekta - nigdy nie istniała drużyna o nazwie TKKF Piaski, klub piłkarski który grał na tym obiekcie gdzieś do początku lat 90-tych nazywał się Silesia Rybnik, swego czasu nawet grał na poziomie okręgówki. Obecnie na boisku grają Thundersi i drużyna Amatorskiej Ligi ROW A.S. Piaski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tym TKKFie powiedział mi znajomy rybniczanin, ale pochodzi z innej dzielnicy, więc mógł się pomylić. Już poprawiam :-)

      Usuń
  2. W imieniu kolekcjonerów sportowych spytam,czy mecze tej dyscypliny sportowej są biletowane :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety w Rybniku jest darmowy wstęp, zero biletów. Ale na wyższych ligach są bilety.

      Usuń
  3. Klimatycznie prezentuje się ten obiekt Silesii Rybnik. Szczególnie na ujęciu gdzie jest budynek klubowy, a w tle bloki.

    OdpowiedzUsuń